„Blood Drive” promowany był jako typowa jazda bez trzymanki utrzymana w klimatach produkcji „Grindhouse”. Zwariowane postacie, tona gore, krew lejący się litrami z ekranu i zwariowana czasami nie do ogarnięcia fabuła. Cała ta groteska pozwoliła nam rozkoszować się zupełnie nowatorską produkcją autorstwa Jamesa Rolanda.
Innowacyjny serial, w który samochody napędzane są krwią obejrzało tygodniowo zaledwie 500 tysięcy widzów na żywo. Szkoda, ponieważ przedłuzona o kolejny sezon „Wynonna Earp” ma podobną oglądalność, a jest słabsza od „Blood Drive”.
Autor wyraża nadzieję, że być może „Blood Drive” powróci w innej platformie lub stacji.